Pojęcie „clickbait” powstało poprzez połączenie dwóch słów angielskich („click”, czyli kliknięcie oraz „bait”, czyli przynęta). Jak łatwo wywnioskować z nazwy, głównym celem takich „clickbaitowych artykułów” jest sprowokowanie kliknięcia, najczęściej za pomocą szokującego nagłówka lub miniaturki. Co warto o tym wiedzieć i po co właściwie się to stosuje?
Spis treści
Clickbait – po co się go stosuje?
Clickbait służy przede wszystkim do nabijania dużej ilości wyświetleń, co przekłada się na większe zyski z reklam internetowych np. Google Adsense. Możemy o nim mówić, jeśli zachodzi konieczność kliknięcia w artykuł, aby zobaczyć właściwą treść. Niestety bardzo często takie artykuły nie mają żadnej wartości merytorycznej, a czasem nawet ich tematyka mocno odbiega od tego, co sugerowałby nagłówek. Dodatkową irytację mogą spowodować liczne reklamy, które potrafią mocno utrudnić, a czasem nawet uniemożliwić czytanie artykułu. Ten problem jednak możemy rozwiązać za pomocą programów blokujących reklamy.
Kto wykorzystuje taką technikę?
Wprawdzie artykuły clickbaitowe mogą kojarzyć się przede wszystkim z serwisami o wątpliwej reputacji, ale ową technikę wykorzystują również duże firmy krajowe i międzynarodowe. Wystarczy wejść na praktycznie dowolny serwis informacyjny i rzucić okiem na tytuły, aby zobaczyć jak dużą skalę osiągnęło to zjawisko. Artykuły clickbaitowe, poza stroną internetową, na której się znajdują, często promowane są również w mediach społecznościowych lub za pomocą email marketingu.
Czy clickbait działa?
Clickbait działa i to bardzo dobrze, ponieważ opiera się głównie na ludzkiej ciekawości. Widząc chwytliwy nagłówek, sporo użytkowników w niego kliknie tylko po to, aby zaspokoić swoją chęć poznania odpowiedzi. Nawet jeśli wiedza, która rzekomo się tam znajduje, niekoniecznie jest im niezbędna. Co ciekawe, często taki artykuł ma niewiele wspólnego z tytułem, więc użytkownik czuje się oszukany, a mimo to kolejny raz daje się nabrać. Warto również zauważyć, że większość osób nawet nie zwraca uwagi na to, że sam tekst ma niewiele ma wspólnego z jego tytułem.
Jak poznać clickbait?
Tytuły clickbaitowe dość łatwo rozpoznać, gdyż nigdy nie zdradzają prawdziwej zawartości tekstu. Ich głównym celem jest zachęcenie do kliknięcia, a najlepiej przeczytania całej zawartości. W związku z tym odpowiedź na to co sugeruje tytuł znajduje się dopiero na samym końcu, jeśli w ogóle.
Tytuły clickbaitowe często korzystają z tych samych wyrażeń np. „zobacz jak to zrobiła”, „nie uwierzysz co stało się potem”, „zaskakujący finał”, „mało kto wie” itp. Stosunkowo łatwo odróżnić clickbait od wysokiej jakości artykułu. Ten drugi niczego nie ukrywa i już po samym nagłówku wiemy czego dotyczy.
Dobry i zły clickbait
Słowo clickbait kojarzy się przede wszystkim z nieuczciwą techniką, ale możemy również wykorzystać go w dobrym celu.
- dobry clickbait – pod chwytliwym tytułem znajduje się ciekawa treść, która nie zawiedzie oczekiwań użytkownika,
- zły clickbait – treść artykułu ma niewiele wspólnego z jego tematem, często manipuluje faktami i opiera się na fałszu.
Nie ulega wątpliwości, że clickbait jest bardzo skuteczny, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko te złe praktyki. Musimy jednak mieć na uwadze, że wykorzystywanie ich wprawdzie okaże się skuteczne w ujęciu krótkoterminowym, ale w długoterminowym już niekoniecznie. Użytkownik po kliknięciu w interesujący nagłówek, przejdzie do artykułu, przeczyta go i poczuje rozczarowanie. W zależności od miejsca wykorzystywania tej techniki, skutki takiego działania mogą być różne. Zakładając, że wykorzystujemy clickbait do zarabiania na Facebooku, takie działania mogą sprawić, że ludzie „odlajkują” fanpage, co przełoży się na spadek zasięgów. W przypadku newslettera z kolei, tego typu zagrywki mogą prowadzić do anulowania subskrypcji, przestaną być czytane lub po prostu zaczną trafiać do spamu.
Czy warto stosować?
Zdecydowanie nikt nie lubi czytać złych clickbaitów, które tylko marnują cenny czas wolny. Decydując się na taką technikę powinniśmy w naturalny sposób sprawić, aby użytkownik zechciał wejść w artykuł, a po jego przeczytaniu nie czuł zawodu. W przeciwnym razie możemy narazić się na utratę wiarygodności i stałej grupy odbiorców. Warto dodać, że spora część internautów jest już wyczulona na tego typu nagłówki, więc zdecydowanie ich unikają, co też rodzi pewne problemy. Mimo wszystko, jest to jedna z technik, która może pomóc w zwiększeniu ruchu na blogu. Musimy tylko pamiętać, aby nie stosować go w sposób bezmyślny, mając na uwadze również ewentualne długofalowe konsekwencje.
Co myślicie o tego typu praktykach? Podzielcie się opinią w komentarzu.
Pełno tego w internecie, zwłaszcza na fb. Ostatnio artykuł z tytułem o mandatach za spacery, na zdjęciu ludzie w maseczkach na pasach, więc pierwsze co przychodzi na myśl to brak maseczek. Po kliknięciu okazuje się, że chodzi o spacery z psem… Oczywiście artykuł na jednym z największych portali informacyjnych w naszym kraju 😉
To jest generalnie bardzo dobry sposób na hajs, mając fb z dużą ilością polubień. Robisz stronę, wrzucasz dużo reklam, clickbaitowy tytuł i lecisz z tym na fb. Jak kontrowersyjny art to ludzie nawet go chętnie udostępniają, więc ruch jeszcze większy.